Niepewność – jak z nią pracować i ją znosić?

W zeszłym miesiącu mieliśmy okazję posłuchać dr Lidii Chylewskiej-Barakat. Podzieliła się swoją wiedzą i doświadczeniem w zakresie wspierania osób udzielających pomocy uchodźcom i uchodźczyniom. Bardzo dziękujemy za ten czas. A dla tych, którzy nie mogli uczestniczyć w spotkaniu przygotowaliśmy skrót z tego, co usłyszeliśmy.

Spotkanie odbyło się w ramach projektu „Mosty 2021” realizowanego przez Stowarzyszenie „Dla Ziemi”.

Projekt finansowany przez Islandię, Liechtenstein i Norwegię z Funduszy EOG w ramach Programu Aktywni Obywatele – Fundusz Regionalny.

Niepewność

Najprawdopodobniej niepewność jest nam znana od samego początku naszego istnienia. Świadome, to inaczej mówiąc, to co nazwane, zwerbalizowane. Zaczynamy myśleć i nazywać różne rzeczy około trzeciego roku życia, przedtem, prawdopodobnie niewiele wiemy, bo jeszcze tego nie nazywamy (choć potrafimy już operować ciałem i przedmiotami). Wraz z rozwojem, nasza świadomość rośnie, wiemy coraz więcej, co pozwala nam też przewidywać przyszłość. W rzeczywistości nie wiemy, co się wydarzy za chwilę na świecie czy choćby w naszym życiu. Taki jest los człowieka. Jednak to nie znaczy, że kiedy mówimy o niepewności, to musimy tę sytuację zaakceptować, że mamy przestać planować, marzyc i życzyć sobie czegoś. Pewną sztuką jest spodziewać się czegoś dobrego i mieć nadzieję na lepsze życie, jednocześnie zachowując realną ocenę rzeczywistości i świadomość, że nie wiemy, co może nas spotkać i czego możemy doświadczyć.

Ponieważ doświadczamy niepewności najczęściej w postaci strachu, obawy, niepokoju, napięcia, lęku to niepewności najbliżej jest do zaburzeń, które nazywamy zaburzeniami lękowymi. Doświadczamy jej tak samo, jak doświadczamy każdego innego lęku – jako reakcji na zagrożenie. Jeśli coś potrafimy nazwać to można powiedzieć, że to wiemy. Choć pojawiają się sytuacje, że nie mamy tej wiedzy. I wtedy przenosimy naszą uwagę na emocje, odczucia i wrażenia. Coś czujemy. Dodatkowo, nasz mózg, ze względów ewolucyjnych, ma zdolność do tego, żeby bardzo dobrze pamiętać różne negatywne doświadczenia, nie tylko nasze, ale i też doświadczenia poprzednich pokoleń, które są mniej lub bardziej świadome. Niepokój rośnie.

Jeśli uprościmy model naszego funkcjonowania, to możemy zobaczyć, że niepewność zaczyna się od tego, że coś określimy jako „nie wiem”. Wtedy jest ona na poziomie tzw. procesów poznawczych. Niepewność na poziomie poznawczym to stan niewiedzy „nie wiem”. Na poziomie emocjonalnym będziemy ją czuć w postaci strachu, lęku, niepokoju (stres zagrożenia). Będzie to nas zwykle prowadziło do tego, żeby tej sytuacji uniknąć i się wycofać (poziom zachowań). Może to nas mobilizować także do działania, poszukiwania informacji. Niepewność będzie widać w zachowaniu drugiego człowieka na poziomie werbalnym (powie, że czegoś nie wie), albo niewerbalnym (uniknie i nie da nam odpowiedzi, pozycja ciała, ton głosu postawa będą wskazywały na niepokój).

Carlo Moiso mówi, że nieprzyjemne emocje pojawiają się w różnych sytuacjach. Kiedy mamy do czynienia z niepewnością to mówimy o tym, co jeszcze się nie wydarzyło, o przyszłości – boimy się rzeczy, które jeszcze nie miały miejsca. W normalnych warunkach boimy się np. egzaminu, tego, że ktoś odejdzie, że ktoś zrobi nam krzywdę. Naturalną reakcją na to zagrożenie jest właśnie strach, niepokój, obawa. Wszystkie te reakcje są naturalne, kiedy wyobrażamy sobie, że coś może nas spotkać. Na tego typu zagrożenie, doświadczenia czegoś co nas przerasta, pojawi się reakcja unikania czy też uciekania. Na poziomie fizycznym ten strach będzie powodował bardzo silne reakcje fizjologiczne (szybsze bicie serca, pocenie się, szybki płytki oddech, bladość etc.).

Carlo Moiso powiedział, że to czego potrzebujemy, w sytuacji kiedy się czegoś boimy, kiedy czegoś nie znamy, to dowiedzenie się, zdobycie informacji, zbadanie otoczenia, wsparcie i bezpieczeństwo. Wtedy właśnie potrzebujemy drugiego człowieka, oswojenia tej sytuacji, informacji, która spowoduje, że zabezpieczymy swoje życie. I jeśli nawiążemy do sytuacji uchodźczej, to tych nieznanych rzeczy jest bardzo dużo. Kiedy jesteśmy w nowej sytuacji, to pojawia się bardzo wysoki poziom niepewności, strachu i wszystkich reakcji fizjologicznych.

Dlatego, to co powinniśmy zrobić w kontakcie z tymi osobami to przede wszystkim dostarczyć im informacje. Czyli zorientować w otoczeniu. Obowiązuje nas tutaj piramida potrzeb, opracowana przez Abrahama Maslowa, która mówi o tym, że na początku musimy zadbać o bezpieczeństwo i potrzeby fizjologiczne, a potem dbamy o wzmocnienie, o to, żeby te osoby miały relacje z innymi i żeby mogły siebie realizować. Czasami próbujemy to odwrócić i uznajemy, że najpierw takie osoby powinny iść do pracy, a przecież praca jest czymś, gdzie się realizujemy. Oczywiście praca jest warunkiem tego, żebyśmy mieli co jeść i gdzie mieszkać, mieli zaspokojone potrzeby, ale do tego są nam potrzebni inni. Tak, jak dziecku potrzebna jest osoba, która je poprowadzi za rękę, tak samo z osobami uchodźczymi, na początku, w tej niepewności potrzebujemy kogoś, kto nam udzieli informacji. I nawet jeśli są to błahe informacje, dla nas oczywiste, to powinniśmy stworzyć sytuację, w której ta osoba ma możliwość zadać ważne dla niej pytanie. Carlo Moiso poszedł o krok dalej i stwierdził, że ten strach i niepewność pełnią bardzo ważną rolę w odniesieniu do tego, kim jesteśmy jako ludzie. Strach daje nam rozwój wewnętrzny – żeby poprosić o pomoc to muszę zaakceptować, że czegoś nie wiem i sobie nie radzę, nie jestem w stanie zawsze i wszystkim pomóc. Jestem człowiekiem, który ma swoje ograniczenia. Jeśli to zaakceptuję, to wiem, kiedy się zwrócić o pomoc i wsparcie. Wtedy widać, że strach i niepewność są po to, żebyśmy byli ze sobą, żebyśmy byli dla siebie ludźmi. Niepewność jednoczy nas w byciu wspólnotą. Daje nam poczucie, że jesteśmy razem, że potrafimy się wspierać. Na ogół, nawet jeśli zdarzają się nam wydarzenia traumatyczne, to nie każdy z nas reaguje totalnym przerażeniem, paraliżem, szokiem, flashbackami, stresem traumatycznym, który przekracza nasze możliwości pomieszczenia tego w sobie. I wtedy te osoby, którym niepewność i przerażenie nie odebrała sił do działania, mogą nam pomóc, a my możemy skorzystać z ich pomocy. I dzięki temu możemy wierzyć w drugiego człowieka. I być ze sobą. W taki sposób Carlo Moiso wyjaśnia po co nam niepewność. Ona nas buduje, uczy nas kim jesteśmy i pozwala nam na to, żebyśmy byli dla siebie wsparciem, dawali sobie wzajemnie bezpieczeństwo, żebyśmy mogli sobie ufać. Nie bez przyczyny mówimy, że przyjaciół poznajemy w biedzie, bo wtedy właśnie widać, jak sobie radzimy i jak inni zareagują na to, co się z nami dzieje.

Smutek

Drugą emocją, którą często się spotykamy pracując z uchodźcami i uchodźczyniami jest smutek. W koncepcji Carlo Moiso jest on związany z utratą. W przeciwieństwie do strachu i niepewności, smutek jest zawsze zorientowany na przeszłość. Smucimy się, kiedy coś już nie istnieje, kiedy coś straciliśmy. I naturalnie, biologicznie smutek powoduje, że wszystko się w nas „zapada”, zachowujemy się tak, jakbyśmy nikogo wokół siebie nie chcieli mieć. Jest nam smutno, jesteśmy odcięci.

Carlo Moiso podkreśla, że w sytuacji smutku potrzeba być przy tej osobie, która go doświadcza. Oczywiście jest to wyzwanie – być z kimś, kto stracił wszystko i dodatkowo nie wie czy warto cokolwiek zaczynać, co z nim będzie i jak będzie. Często te dwie rzeczy się na siebie nakładają i wtedy włącza się coś, co nazywamy „pamięcią futurystyczną” – czyli zaczynamy mówić, że to co nas spotkało, na pewno spotka nas po raz kolejny, w związku z czym nie warto niczego rozpoczynać. Jednak smutek i utrata potrzebują, żeby ktoś z nami był, ale żeby nie mówił banałów „że wszystko będzie dobrze”, „zobaczysz, dasz radę”, „to się skończy”, „na pewno wszystko się wyjaśni”, „odzyskasz, to co straciłeś”, itd. To nie jest dobre rozwiązanie. Przykładem tego może być sytuacja dzieci, które przybyły z Ukrainy do Polski bez rodziców i nie wiedzą czy oni przeżyli, co się z nimi stało. Ich opiekunowie i opiekunki też tego nie wiedzą, nie mają dostępu do takich informacji. Dziecko przeżywa stratę, nie chce żeby ktokolwiek je zabawiał, żeby powstrzymał jego smutek czy złość. Ono potrzebuje, żeby w tym smutku z nim być i mówić. Ważne jest jednak, aby mówić tylko to, czego jesteśmy pewni, to co wiemy. Jeśli nie wiemy, nie posiadamy jednoznacznych informacji, co się dzieje z rodzicami tego dziecka, to po prostu mówimy „nie wiem”. Obiecywanie, że będzie dobrze może spowodować, że żałoba czy smutek nie zostanie przeżyty. Takie emocje potrzebują czasu. Nie chodzi o to, żeby się na tym koncentrować, tylko pozwolić temu być, pozwolić, żeby emocje w swoim tempie opadły. Każda osoba, która poczuła trudną rzecz i straciła w swoim doświadczeniu kogoś lub coś potrzebuje, żeby ktoś przy niej był. Potrzebujemy towarzyszenia. I znowu mówimy tutaj o wspólnocie, o byciu razem. Według Carlo Moiso, smutek, nawet rozpacz i żałobę mamy po to, żebyśmy umieli zaakceptować, że życie jest jakie jest, że wszystko mija, że nic nie jest wieczne, a zwłaszcza my. Takie jest życie i tego nie zmienimy, nie przywrócimy nikomu czegoś/kogoś co już nie istnieje, kogo nie ma.

Złość

Złość pojawia się w perspektywie tu i teraz czyli w momencie frustracji potrzeb, naruszania prywatności czy granic. Oczywiście możemy też sobie przypomnieć tę sytuację i poczuć złość, ale ona generalnie występuje tu i teraz jako reakcja na sytuację, na którą się nie umawialiśmy. Reakcja ta jest fizjologiczna, pojawia się impuls do atak. I o ile w strachu mieliśmy unikanie czy wycofanie to atak jest inny. Wszystko się nam napina, od zaciśnięcia szczęk, ostrego wzroku, wyprostowania sylwetki po zaciśnięte pięści. Jest tutaj mnóstwo energii i siły. Szczególnie jest jej wiele w mięśniach. Energia ta jest do tego, żeby – jak mówi Carlo Moiso – zmienić to, co jest. Złość prowadzi zatem do rewolucji, do przemian. Złość może powodować, że się solidaryzujemy, zespalamy. Z drugiej strony złość potrzebuje przynajmniej tego, żebyśmy zostali wysłuchani. Kiedy jesteśmy wysłuchani i kiedy druga strona uzna, że należy nas rozumie, uzna nasze prawo do tego, że w tej konkretnej sytuacji możemy czuć złość, to na ogół połowa złości nam minie. Poczujemy ulgę, kiedy ktoś wysłucha i i da nam także poczucie, że to co się z nami dzieje jest normalne, nie jesteśmy „wariatami”, bo się złościmy. Czujemy się dowartościowani przez to, że ktoś wysłuchał i uznał naszą rację do złości. Nie chodzi to o to, że mamy kogoś zachęcać, żeby rozładował swoją złość w sposób niekontrolowany, tylko żeby nazwać, co takiego ją powoduje, jaka potrzeba została naruszona, co to spowodowało i czego w tej chwili potrzebujemy. No i czasami udaje nam się tę zmianę osiągnąć. Choć nie zawsze tak i jest i wtedy Carlo Moiso mówi, że rozwojowo złość jest nam dana po to, żebyśmy zrozumieli, że nie wszystko jest możliwe i że, o ile my sami możemy się zmieniać, to jeśli chodzi o zmiany u innych, to jest dużo trudniej. Jedyną rzeczą, którą możemy zrobić to zaakceptować go, pogodzić się z tym, że jest taki, jaki jest. Prowadzi do tego, że możemy być ze sobą blisko i możemy tworzyć relacje. Wiemy, co jest dla nas ważne i to, że dla drugiego człowieka ważne może być zupełnie co innego. Samo to, że uznamy cudze (i własne) ograniczenia jest istotne – że mamy świadomość, że posiadamy różne systemy wartości, że różne rzeczy są dla nas ważne, że możemy czuć w tym samym momencie zupełnie coś innego, nawet jeśli spotyka nas to samo doświadczenie.

Kiedy nie mamy informacji i nie wiemy, co nas czeka, mogą pojawić się inne reakcje niż niepokój, np. złość lub smutek. Mimo, że to są emocje, których wyraz fizjologiczny jest niezależny od kultury, możemy mieć kłopot z ich rozpoznaniem i nazywaniem, zarówno u siebie, jak i innych. Reakcja typu: „Zostawcie mnie wszyscy w spokoju, nic od was nie chcę” – może wyglądać na złość, ale być wyrazem smutku i bezradności. Jeśli w kontakcie z osobą w takim stanie, swoje emocje i wrażenia wyrazimy, może to wspomóc samoświadomość, dać poczucie że nie jesteśmy sami, że są ludzie, którzy nam pomogą.

Radość

Radość jest doświadczaniem przyjemności, jest ona wtedy, kiedy mamy satysfakcję, że coś nam się udało, że nas coś dobrego spotkało. Radość możemy sobie wyobrazić, przypomnieć i możemy ją także czuć tu i teraz. Radość jest ekspansywna, w radości się ze sobą zbliżamy, to jest uczucie do dzielenia się. Mamy przysłowie, które mówi „Radość dzielona rośnie, a smutek dzielony maleje”. Dzielenie radości różnie wygląda w poszczególnych kulturach. W Polsce często w przypadku radości jednej osoby, u innych pojawia się zawiść i zazdrość. I zamiast się podzielić tą radością, to czasami musimy się z nią chować, ale dla przykładu w kulturze afgańskiej to dzielenie się radością jest bardzo zauważalne, wspólne cieszenie się jest ważne.

Rozwojowo radość jest dla równowagi. Mamy świadomość, że jest zło na świecie, że wszystko się kończy, ale jest też radość i dobro. To nam daje coś, co można nazwać równowagą psychiczną i zdolnością do znoszenia tego, co niesie życie. Pomóc nam mogą w tym inni. I często te osoby, które doświadczają bardzo złych rzeczy mówią, że w tej tragicznej dla nich sytuacji spotkały kogoś, kto był dla nich wsparciem, dał szansę, że jest wciąż nadzieja na to, że będzie dobrze. Możemy stracić różne rzeczy i osoby, ale póki żyjemy jest zawsze nadzieja i dobro.

Projekt:
Powiązane wpisy:

Projekt Mosty 2021 realizują:

Projekt finansowany przez Islandię, Liechtenstein i Norwegię
z Funduszy EOG i funduszy norweskich w ramach Programu Aktywni Obywatele – Fundusz Regionalny.